Strona:Czerwony kogut.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.
—   54   —

— Niech każdy swoim rozumem będzie rozumny...
— Właśnie, właśnie... i niech nie używa go jak odświętnego ubioru...
— Czego ty przyczepiłeś się do mnie?
— Bo ty podobasz się mnie... I nie mogę znieść, gdy kogo krzywdzą — przyznał się Żydowin.
Ze zwieszoną głową zebrał Klimka konie i wyjechał na paszę.


IX.

Zawinięty w siermięgę leżał Klimka pod krzakiem i rozmyślał nad wypadkami minionych dni. Zatrzymał się na ostatnim roku i już nie wiedział, odkąd rozpocząć wspomnienia. Wszystkie wypadki tak się jeden z drugim splątały, stopiły, że wyodrębnić nic się nie dawało. Myśl potknęła się na progu wydarzeń tego lata, zabłądziła w tej plątaninie i nie mogła wydobyć się na szerszą drogę.
Teraz dopiero zauważył, że w całej tego lata ciemni przyświecał tylko jeden jasny, pogodny promyk. Była to Magdzia. Pieszczotami myśli objął tę dziewczynę i żałował, że czasami zbyt szorstko odzywał się do niej. Obie-