Strona:Czerwony kogut.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.
—   81   —

cznie starszą. Wysoka, wątła kibić, żółta twarz, głęboka brózda na czole — świadek długich niemych cierpień. Znać było, że była kiedyś ładną, kwitnącą dziewczyną. Dziś jednak nikła ta piękność szybko pod niewidzialną ręką ciężarów życiowych...


∗             ∗

Czeladź Ratkusa jadła obiad. Razem z wszystkiemi siedziała i Róża przy stole.
— Jedz, Różo... czego grymasisz! — mówił niemłody już parobek Jakób. — Patrz, jaki ładny kawałek słoniny... Zjedz, wtedy nabierzesz sił!... A ty tylko grymasisz...
— Jedzcie... Już mam dosyć — odpowiedziała, kładąc czarną, drewnianą łyżkę obok misy z barszczem.
Obok Róży siedziała młoda, tęga dziewczyna, Krystyna, i, zajadając smacznie, żartowała z Janem. Ich żartom wtórował Jakób, rzucając czasem jakieś tłuste słówko. Jedna tylko Róża nie brała udziału w tych żartach wesołych, zdrowych ludzi. Siedziała skulona, cicha i co chwila przyciskała rękę do piersi, jak gdyby chciała coś tam utulić.
Po obiedzie weszła do izby gospodyni i przyniosła dzban piwa. Za nią wkroczył Ratkus.