Strona:Czerwony kogut.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.
—   88   —

do lepszego tatusia, który nie bije«... I on poszedł tam niebawem, a ona pozostała przywiązana niewidzialnym łańcuchem. Pozostała sama, z mężem. Brr!... dreszcz przebiegł po skórze, gdy wspomniała swego »męża« — »miłość« — zawsze pijanego, chciwego pieszczot ciała... Poza tem nic... nic... Człowieka on nie widział w niej — nie widział i nie umiał widzieć. Ich dusze nie żyły razem, nie były nigdy blizkie sobie, oj nie! Były jeno jedna przez drugą niewolone — brudna, bydlęca niewola. I tak — jedna z nich szarpała się w tej niewoli do szaleństwa, druga do wściekłości niewoliła.
— Uuu — szsz! — gwizdnął wiatr i poleciał ku dąbrowie, szarpiąc po drodze suche liście. Jodła jęknęła żałośniej i zamilkła znowu.
— »Pustka... pustka!«... — szepnęło znowu coś z głębin.
...Jako cieśla-stolarz, zarabiał on niemało, lecz nigdy mu nie wystarczało. Gdy przepijał swój zarobek, ciągał do karczmy jej własne z takim trudem ongi zapracowane odzienie, pościel. Próbowała zrazu wzbraniać, lecz twarda pięść pijaka nauczyła ją prędko milczeć, przyjmować wszystko. Tak znikło też wszystko. Ona i dzieci chodziły w łachmanach. Oto i teraz pozostało jej tylko to, co ma na sobie i jeden strój »świąteczny«. Nareszcie do-