Strona:Czerwony kogut.djvu/95

Ta strona została uwierzytelniona.
—   89   —

szło do tego, że musiała pójść na służbę do Ratkusów... rozstać się z ostatnim łącznikiem z życiem — z tem swojem jedynem, ostatniem dzieckiem, Józefkiem... Straszny ból szarpnął duszę i dławił gardło, tamując oddech... Boże! Boże!...
Ciało Róży trzęsło się konwulsyjnie od szalonego, niepowstrzymanego płaczu. Łzy, straszne łzy matki, ciekły po jej bladej, zmęczonej twarzy i padały na pierś, na kolana, na ziemię.
Wiatr szalał już bez ustanku. Nagie, wiotkie brzózki chwiały się z jękiem, jak trzciny. Liście krążyły po całej łące. Wiatr powiewał cienką Róży chustą na plecach, grożąc zerwaniem.
Lecz ona nie czuła wściekłości wiatru. Przed nią stanęło coś czarnego, strasznego, wobec czego drżała dusza, a ono zbliżało się coraz to bardziej... Pustka... pustka...
Ból wzrastał, dojrzewał, a z piersi wydzielały się jęki.
Zmrok zapadał...


∗             ∗

Gdy przyjechał po liście parobek, znalazł Różę wijącą się w bólach.
Gdy przywiózł do domu i kiedy ułożyli ją