Strona:D. M. Mereżkowski - Aleksander I Tom II.djvu/401

Ta strona została przepisana.

— Tak, do Petersburga. Wstąpię tylko po drodze w Wasilkowie do Murawjewa. W Petersburgu będę przed 14-tym.
Pestel po raz ostatni uściskał Golicyna.
— No, z Bogiem! z Bogiem!
Golicyn wsiadł na sanie.
— Gotowe?
— Gotowe.
Trójka ruszyła z miejsca.
Bezdźwięczny bieg sanek szybki był jak lot strzały, a mroźno-słoneczne powietrze upajało jak złote wino.
Golicyn zdjął czapkę, przeżegnał się i myśląc o nadchodzącym wielkim smutku i wielkiej radości, zawołał:
— Z Bogiem! z Bogiem!


KONIEC TOMU DRUGIEGO I OSTATNIEGO.