Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/110

Ta strona została przepisana.

lut, nieodzowny warunek wszystkich bytowań, a sam bez bytu. Zrozumieliście teraz.
— Nie, nie zrozumiałem. Ale jaki ty jesteś dziwny człowiek Küchla, żeby w takiej chwili myśleć o takich rzeczach. A pójdziesz jutro na plac?
— Pójdę.
— I będziesz strzelać?
— Będę.
— A cóż na to twój absolut?
— Mój absolut bezwzględnie się na to zgadza. Waśń wiekuista powinna toczyć się pomiędzy dobrem a złem. Poznanie i czynienie dobra, to jedno i to samo, poznanie jest życiem, a życie poznaniem. Aby dobrze czynić, trzeba dobrze myśleć — zawołał Küchelbeker, a choć długi, niezgrabny, brzydki, tak był w tej chwili przeświecony światłem wewnętrznem, że stał się przepięknym.
— Ach ty mój absolucie, abstrakcyo bezwarunkowa, ty mój miły długoszu, ty paplo! — rozśmiał się Puszczyn i pochylił się do niego, by go ucałować.
Bez powodu śmiejące się — odezwał się Kachowski, który przystanął był przez chwilę i przysłuchiwać się zaczął. — To, co on mówi jest potrzebne i wobec tego wszystko inne jest fraszką. Jeśli dlaczego warto robić rewolucyę, to właśnie dlatego co on mówi. Aby można było żyć na świecie, cały świat musi się oczyścić — zakończył Kachowski, pochylając się do Puszczyna i wygrażając mu przed samym nosem palcem wskazującym, poczem wyprostował się, wykręcił na pięcie i spacerować znów zaczął tam i napowrót jednostajnie, miarowo, jak wahadło.
Późno już było; kozaczek, Filka, dawno chrapał, skurczony na twardem wieku skrzyni, stoją-