Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/193

Ta strona została przepisana.


CZĘŚĆ TRZECIA.

ROZDZIAŁ I.

— Rewolucya na progu Rosyi, lecz klnę się, że progu tego nie przekroczy, póki ja cesarzem jej z Bożej łaski! — Co ty tak na mnie patrzysz?
Benkendorf przewracał oczyma, myśląc tylko o jednem, jakby tu nie zasnąć, lecz trudno było zaskoczyć go, lub wprawić w zakłopotanie, wtedy nawet, gdy był senny.
— Rozkoszuję się wami, najjaśniejszy panie, nie napróżno porównują waszą cesarską mość do Apella, jak tamten pokonał Tyfona, smoka groźnego, tak wasza cesarska mość stłumiła rewolucyę powszechną.
Rozmowa ta toczyła się w poczekalni między gabinetem cesarza, a pokojem adjutantów, w zimowym pałacu, w nocy z 14 na 15 grudnia.
Cesarz spędził osiem godzin na placu, zmęczył się, wymarzł, wygłodził, mimo to, wróciwszy do pałacu, posilił się na prędce wieczerzą po nabożeństwie i zabrał się natychmiast do przesłuchania aresztowanych.