Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/209

Ta strona została przepisana.

— Wasza wielmożność sami raczyliście twierdzić, że to zeznanie Puszczyna.
— A gdzież Puszczyn mieszka?
— Nie wiem.
— Wszak u ojca?
— Nie wiem.
Ja zawsze mówiłem, że czwarty korpus to gniazdo spiskowców — rzekł Toll.
— Waaza wielmożność ma niedokładne wiadomości; w czwartym korpusie niema wcale tajnego związku i za to ja ręczyć mogę — odparł Trubecki i spojrzał na Tolla z jawnym prawie tryumfem.
Toll zamilkł z uczuciem myśliwca, któremu z przed nosa prawie sprzątnięto zwierzynę, a i cesarz także zrozumiał, że chybili obaj.
— A cóż wy jesteście? O sobie mówcie; przecież wy należeliście do tajnego związku.
— Należałem — wasza cesarska mość — odparł Trubecki spokojnie, wiedząc, że już teraz nie da się zaskoczyć.
— Dyktatorem byliście.
— Tak jest.
— A to ładnie! Plutonem nie umie dowodzić, a zachciało mu się rządzić losami narodów. — A czemuż to nie byliście na placu?
— Wiedząc, że potrzebne im tylko moje nazwisko, odszedłem od nich. Przedtem spodziewałem się do ostatniej chwili, że pozostając z nimi w stosunkach, w charakterze niejako naczelnika, potrafię wstrzymać ich od nierozsądnych zamysłów.
— Od jakich? czy carobójstwa? Ucieszył się znów Toll, zasadzając się na niego. „O carobójstwie nikt nie myślał«, chciał odrzec Trubecki,