Po obu stronach pokazały się długie płoty, ogrody, lepianki, sklepiki, dworki podmiejskie. Wreszcie dyliżaans zatrzymał się przed małym domkiem o żółtych ścianach, obryzganych jeszcze od letniego błota, z dwukolorowemi budkami po obu stronach rogatki. Drzwiczki dyliżansu otwarły się i okazała się w nich twarz inwalidy. Oficer dyżurny przejrzał papiery i rozkazał strażnikowi podnieść szlaban; nieleżaniec przejechał pod nim i znalazł się na ulicach Petersburga.
Skoro dnia 27 listopada dowiedziano się w Petersburga o śmierci cesarza Aleksandra I, zaległa stolicę niezwykła cisza; wszystko umilkło i zamarło tając niejako dech w sobie. Teatry zamknięto, orkiestry przestały grywać przy zmianie warty. Panie włożyły żałobę, w cerkwiach odprawiano panichidy, trwożny i żałosny jęk dzwonów rozlegał się nad miastem od rana do wieczora.
Rosya złożyła przysięgę Konstantemu I, podpisywano ukazy jego imieniem, w mennicy tłoczono ruble z jego wizerunkiem, w cerkwiach odmawiano za niego modlitwy błagalne. Spodziewano się lada dzień jego przyjazdu, lecz on nie przybywał i po mieście zaczęły krążyć różne pogłoski; jedni twierdzili, że wyrzekł się tronu, inni, że go przyjął, prawdy jednak nikt nie znał. Dla uspokojenia umysłów rozpowszechniono wiadomość, że cesarzowa matka otrzymała od jego książęcej mości list, w którym zapowiadał swój przyjazd, to znów, że wielki książę Michał wy-