Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/24

Ta strona została przepisana.

nim bliscy. Raz na rewii koń jego spłoszył się, wyjął wtedy szablę i tak go zaczął okładać, że zwierzę omal nie zdechło. Ten koń to będzie Rosya, mówiono potem, a on szalonym jeźdzcem.
Spodziewano się wszakże, że może odrzuci koronę z przyrodzonego do niej wstrętu.
— Zaduszą mnie jak zadusili ojca — powiadał. Znam ja was kanalie, znam! teraz krzyczycie hura, a gdy mnie powloką na miejsce stracenia, i krzykną czy zgoda? wrzeszczyć będziecie z wszystkich sił: zgoda!
Opowiadano, że gdy przeczytał manifest o swem wstąpieniu na tron, zrobiło mu się słabo i kazał sobie krew puścić.
— Poco oni werbują mnie na to carowanie, powtarzał; sami nawarzyli piwa, niech je chłepczą.
Skoro dowiedziano się o tem wszystkiem w Petersburgu, ludzie zaniepokoili s;ę.
— Nie wolno igrać z ustawowem następstwem tronu jak z prywatną własnością — mówili jedni.
— Dlaczego nie wolno? — odpowiadali drudzy. U nas w Rosyi wszystko można. Tchórze jesteśmy i niech nam tylko zagrożą hauptwachą, ukorzymy się.
— Komu też dostaną się barany? — zakładali się dowcipnisie.
— Jakie barany?
— A my; czyż nie gonią nas od jednej przysięgi do drugiej jak stado baranów.
Rozważano, kto będzie lepszy: Konstanty czy Mikołaj?
Cesarz Paweł I mianował pięciomiesięcznego chłopaczka, Mikołaja, szefem leibgwardyi konnego pułku i dał mu rangę jenerał lejtnanta. Malec bił