zapierać, pamiętajcie, że mamy sposoby zmuszenia was do mówienia.
— W Rosyi jest tortura wiem, przypominał już jenerał Lewaszew, to też wasza wielmożność napróżno mi grozi torturą, bo wiem, na co szedłem — odparł Golicyn, patrząc znów prosto w oczy Czerniszewa, który się już zamaskował i próbował się uśmiechnąć.
— No, skoro nie chcecie wymieniać nazwisk, to może zechcecie nam coś powiedzieć o celach tajnego związku — przemówił innym już głosem.
Golicyn, który obmyślił sobie już wcześniej, co ma mówić w komisyi, postanowił nie ukrywać celów stowarzyszenia. »Kto wie? myślał, może dojdzie kiedyś do potomstwa z miejsca kaźni tłumiony w niej głos wolności«.
— Naszym celem — rzekł — było obdarzyć ojczyznę ustawowo zabezpieczonym rządem, zapewniającym jej wolność. Powstanie 14-go grudnia nie było buntem, jak je panowie nazywacie, lecz pierwszą w Rosyi próbą politycznej rewolucyi. A im mniejsza garstka ludzi podjęła to przedsięwzięcie, tem zaszczytniej dla nich, bo mimo, że z powodu braku ludzi i sił niedostatecznych, głos wolności rozbrzmiewał zaledwie kilka godzin, to pomyślnem jest, że się wogóle ujawnił, bo nigdy już nie umilknie. Pokazaliśmy drogę przyszłym pokoleniom i radować się możemy zgubą naszą, bo to, cośmy posiali, zejdzie...
— A pozwólcie teraz, że zapytam was o coś, książę — przerwał mu stryjaszek, książę Aleksander Golicyn, takim tonem, jakby wcale nie poznawał bratanka — gdyby się wasza rewolucya udała, cobyście zrobili z nami wszystkimi, choćby na przykład ze mną.
Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/303
Ta strona została przepisana.