Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/304

Ta strona została przepisana.

— O ileby książę nie chciał uznać nowych porządków, prosilibyśmy go o wydalenie się za granicę — rzekł z uśmiechem bratanek, przypomniawszy sobie, jak stryjaszek gromił go kiedyś za noszenie okularów, co nie było dobrze widziane u dworu. »I sobie zepsuł karyerę i mnie starego podszedł«.
— Kazalibyście nam emigrować?
— Tak, oczywiście.
— Dziękujemy za łaskawość — odrzekł stryjaszek; powstawszy, ukłonił się nisko.
Wszyscy się rozśmieli i rozpoczęła się rozmowa prawie że towarzyska, która sprawiła ulgę, bo wszyscy radzi byli odetchnąć od nudy.
Ah mon prince, vous avez fait bien du mal a la Russie, vous l’avez reculée de cinquante ans — westchnął Benkendorf i dodał z subtelnym uśmieszkiem. — Nasz naród nie stworzony do rewolucyi; mądry jest dlatego, że cichy, a cichy dlatego, że niewolny.
— Sławo wolność wyraża pojęcie ponętne, lecz nieuchwytne dla człowieka, bo całe życie nasze zależne jest nieustannie od naturalnych praw przyrody — rzekł Kutuzow.
— Matematycznie jest dowiedzione, że chrześcijanin i burzyciel, powstający przeciw władzy prawowitej, to pojęcia wprost sobie przeciwne — orzekł stryjaszek.
Wielki książę Michał, powtórzył po raz setny anegdotę o konstytucyi, uważanej za żonę wielkiego księcia Konstantego. Na to kamerdyner cesarski jenerał Adlerberg zachichotał tak służalczo, bezdźwięcznie, że się sam zmieszał i próbował pokryć śmiech kaszlem.