Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/306

Ta strona została przepisana.

Żółte, wąskie źrenice Czerniszewa błysnęły ponownie złością.
— A czy księżna wiedziała o waszym udziale w spisku? — zapytał po namyśle.
— Jaka księżna?
— Małżonka wasza — uśmiechnął się słodko Czerniszew.
Golicyn uczuł, że kajdany zaciężyły mu nagle do nie zniesienia, nogi ugięły się pod nim i aby nie upaść, postąpił krok naprzód, chwytając za poręcz krzesła.
— Usiądźcie książę! bladzi jesteście, czy się źle czujecie?
Wstał i sam mu podsunął krsesło.
— Żona moja o niczem nie wiedziała — oświadczył Golicyn, osuwając się na krzesło.
— Nie wiedziała? — zadziwił się Czerniazew, uśmiechając się jeszcze słodziej. — Ślub wzięliście wilią aresztowania, małżeństwo z miłości, i nic jej nie zwierzyliście? mimo że tajemnica ta dotyczyła waszego i jej losu. »Nie naturalne, nie naturalne«. Darujcie książę! Zresztą nie macie powodu niepokoić się, chyba w ostateczności trudzilibyśmy księżnę.
»Czy rzucić się na podleca i rozwalić mu łeb kajdanami«, myślał Golicyn.
Ecoutez Czerniszew, il est trés probable, que le prince n’a, voulu rien confier à sa femme e qu’elle n’a rien su — przemówił wielki książę Michał, który już od pewnego czasu chmurzył się, zasłaniał arkuszem papieru, lub przesuwał po ustach rączką od pióra. Le bourru bienfaisant, poczciwy mruk, srogi był z wyglądu, ale serce miał dobre.