I tak bez końca. Czy chwycić go za kołnierz i wyrzucić precz? — myślał z cichą wściekłością Golicyn.
Po nocnem przejściu z bułką wciąż jeszcze był niezdrów i nie ukrywał przed doktorem Jelkanem mniemania swego, że go chciano struć.
Doktora tego pozbył się, a zamiast niego odwiedzał go felczer Zatriapeznyj, człowiek nizki, gruby, nie myty, nie czesany, podobny do swego nazwiska, znany mu zresztą poprzednio z czasów sceny w pałacu z Odojewskim. Zatrapezny był wszelako człowiekiem uczciwym i niegłupim, a mianował się chętnie zdeklarowanym Jakobinem. Od niego dowiadywał się Golicyn o różnych wypadkach zachodzących w fortecy.
U pułkownika Pestla, aresztowanego niedawno w południowej armii, znaleziono truciznę, którą zażyć chciał, by uniknąć męki. Podporucznik Zajkin próbował odebrać sobie życie tłukąc głową o ściany, bo wiedział gdzie zakopana jest »Ruska prawda« i lękał się tortury. Podpułkownik Falenberg, prawie wcale nie zamieszany uwierzył, że wrazie przyznania się, przebaczą mu i wypuszczą na wolność, obwinił się więc umyślnie o carobójstwo, a gdy go przewieźli do twierdzy, dostał pomieszania zmysłów. Dziewiętnastoletni miczman Diwow, »chłopczyk«, jak go nazywali współwięźniowie, donosił, że w każdą noc śni mu się ten sam zawsze sen, że ktoś zabija kindżałem cesarza. Słyszał jakieś głosy, miewał wizye i na podstawie tych majaczeń chwytano ludzi i wsadzano ich do fortecy. Porucznik Mieczkow powiesił się na ręczniku, lecz urwał się i znaleziono go leżącego bez przytomności na podłodze. Kornet Swistunow przełknął tłuczone
Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/313
Ta strona została przepisana.