Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/329

Ta strona została przepisana.

czo. — Ciemna sprawa, wasza światłość, ciemna sprawa.
A pochyliwszy się do ucha Golicyna zwierzył mu jeszcze:
— Bo widzicie był w Taganrogu przy śmierci cesarskiej żołnierz pewien, niezwykle do cesarza podobny z twarzy. Żołnierz chory był w szpitalu i zmarł, a cesarz wyzdrowiał, więc ciała ich zamienili. Lejb-medyk Buhle wszystko zatuszował, przechytra bestya.
— Lecz pocóż? Na co to komu potrzebne?
— Komu? To jeszcze dziś tajemnica, kiedyś się odkryje. A wiecie, że pojawił się niedawno starzec świętobliwy, sługa Boski, za całą Rosyę ofiara i męczennik. Od ziemi do nieba słup ognisty. Błogosławiony zaprawdę. — A imię jego...
— Jakie? powiedźcie!
— A nikomu nie powtórzycie?
— Nikomu.
— Fedor Kuźmicz — wyszeptał Ojciec Piotr, nabożnym szeptem.
— Fedor Kuźmicz? — powtórzył Golicyn i coś wieszczego, przejmującego zabrzmiało mu w tem imieniu, jak gdyby sam na mgnienie oka uwierzył, że Fedor Kuźmicz to w samej rzeczy cesarz Aleksander. Przypomniał rozmowę swą, w Lincu z Pestelem i wizyjne majaczenia Zofii »Zabić martwego by powstał żywy«.
Dnia 13 marca Bezimienny uwiadomił Golicyna.
— Cara tu grzebią.
Przez niezabielony skrawek szyby okiennej, widać było, że śnieg pada, zamieć marcową. Płatki śnieżne mokre już, widać było, że wnet stopnieją.