rozumniej od nas wszystkich; wytrwał w czystości teoryi.
Mógłbym polubić Pestela, ale on mnie nie lubił, bał się, czy też lekceważył. Jasność jego umysłu jest bezgraniczna, lecz wszystkiego rozumem nie pojmiesz. Ja wiem coś, o czem on nie wie. Należało nam zespolić się. Być może przewrót nie udał się, dlatego żeśmy tego nie zrobili.
W dół toczyć kamień łatwo, w górę ciężko. Pestel toczył kamień w dół, ja dźwigałem go w górę. On chce polityki, ja chcę religii, polityka łatwa, religia trudna. On chce rzeczy już byłych, ja niebywałych.
»Jam nie chrześcjanin, ani rab, wybaczać uraz nie umiem« — tak mawiał Rylejew.
»Chrześcijaństwo — niewola. Oto otchłań, w którą stacza się wszystko«.
»Pestel na południu, Rylejew na północy: dwaj ateiści, dwaj wodze rosyjskiej wolności. A w środku nieskończenie wielka ilość maluczkich. Tu tylko głupcy i nikczemnicy wierzą w Boga« — tak mi powiedział pewien ruski Jakobin, dziewiętnastoletni chorąży.
Nie mając Boga, lud uznali za Boga.
— Z ludem wszystko można, bez ludu nic — krzyczał raz Gorbaczewski pokłóciwszy się zemną o demokracyę.
— La masse n’estrien, elle ne sera que oe que venlent les individus qui soni tous. Tłum jest