Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/353

Ta strona została przepisana.

niego i krzyżem, dla odprawienia nabożeństwa, przy czytaniu katechizmu. Przejęty najstraszniejszym lękiem, nie wiedziałem gdzie mam biedź po obronę i nie śmiejąc opierać się, posłałem djaka Iwana Ochlestina, do pułkowej cerkwi, po książkę mszalną i skrócony katechizm i udałem się ze służbą cerkiewną na kwaterę Murawiewa, gdzie znajdowało się już dużo oficerów. Będąc niedawno przydzielony do pułku, nie znałem żadnego prawie z tych oficerów, a i poraz pierwszy w życiu, widziałem samego Murawiewa, który rozkazał mi nie odchodzić z kwatery, gdzie też przestałem dobre pół godziny przy progu przed nim i drugimi oficerami.
Jeden z owych oficerów przystąpił do mnie i spytał czy gotów jestem zrobić co należy? Odpowiedziałem, że przyniosłem księgę modlitewną i skrócony katechizm. Lecz wtedy oficer ten wziął z rąk djaka cerkiewny katechizm, otworzył go i powiedział, że oni mają inny katechizm, pisany. W tymże czasie Murawiew zmienił własny rozkaz i powiedział, że nie trzeba długiego nabożeństwa, tylko coś krótkiego.
»Widziałem wtedy, że to sprawa dziwna, a choć nie rozumiałem co oni z sobą po francusku mówili, zobaczyłem na stole kilka nabitych pistoletów i wszędzie warty z nabitymi karabinami, zląkłem się też bardziej jeszcze, umyśliłem sobie wymknąć się, ale nie śmiałem. A gdy Murawiew włożył na głowę wojskową czapkę, przepasał się szarfą i udać się miał z oficerami na rynek, gdzie były ustawione wojskowe roty, kazał i mnie iść z sobą... Podjechał potem przed front wojska, zakomenderował, a oficerowie i kilku z niższych