izbę, dostrzegłem Kuźmina na słomie z okrwawioną głową. Strzelił sobie w skroń z pistoletu, który miał ukryty w rękawie płaszcza i zabił się na miejscu. »Śmierć albo swoboda« przysięgał i przysięgi dotrzymał.
Na Ustinowskich wzgórzach zginął młodszy mój brat, Hipolit Iwanowicz, Apostoł Murawiew, dziewiętnastoletni młodzieniec. Dna 31 grudnia przed samem wyruszeniem naszem w pochód, przyleciał do Wasilkowa pocztową trójką, prosto na rynek. Dopiero co właśnie zdał był świetnie egzamin oficerski w szkole konnych szefów kolumny, dostał stopień i nominacyę do sztabu 2-ej armii. Wyjechał z Petersburga 13 grudnia z wieściami dla nas od tajnego związku północnego i prośbą o pomoc.
Chciałem go ratować i błagałem na wszystko, by jechał dalej, lecz on nie chciał i został z nami. Mocniej od wszystkich wierzył w cud. Zaraz na rynku zamienił pistolety z Koźminem i przysięgli obaj »Swoboda lub śmierć«. Dotrzymał przysięgi. Na Ustimowskich wzgórzach widząc, żem padł, rażony kartaczem, myślał, żem zabity i odebrał sobie życie wystrzałem z pistoletu w usta.
Rankiem 4-go stycznia, zajechały sanie, które miały wieźć mnie i brata Macieja do Białej cerkwi. Prosiliśmy konwojowych, by pozwolili nam wpierw pożegnać się z Hipolitem. Długo wzdragali się, wreszcie zaprowadzili nas do niezamieszkałej chaty. Tu w pustej, zimnej i ciemnej izbie leżały na gołej podłodze nagie ciała zabitych; widocznie husarzy nie wstydzili się ograbić ich i rozebrali ich do naga. Wśród nich ciało Hipolita. Nagość jego była przepiękna, jak młodego boga. Twarz