Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/370

Ta strona została przepisana.

współczucie anielskiego monarchy. Żegnaj nieszczęsny mój męczenniku, niech Boskie miłosierdzie będzie z tobą. Kaftan i dwie nocne szlafmice przyszlę z bielizną. Nastienka zdrowa, myśli, że jesteś w Moskwie. Ja jej ciągle opowiadam, że pojedziemy do ciebie. Cieszy się, gotuje do drogi i wciąż pyta, czy prędko mamo?
Tu był dopisek ręką Nastienki dużem dziecinnem pismem:
»Drogi tatusiu! Całuję rączki. Przyjeżdżaj prędzej, bo mi tęskno. Pojedziemy do babuni«.
Tu uczuł pod powiekami coś wilgotnego, czyżby łzy?
Przeszła igła prsez znieczulone ciało i trafiła w żywe. Boli? Nie bardzo, ot i przeszła. Pomyślał tylko, że dobrze iż nie prosił o pożegnania ostatnie z żoną. Przestraszyłby ją śmiertelnie. Żywi boją się umarłych, im bliżsi, tembardziej... Przypomniał sobie jednak, że trzeba coś do niej napisać, a sam nie wiedział co. Przymusił się i zaczął:
»Jestem w stanie tak radosnego spokoju, że wyrazić tego nie potrafię. O droga przyjaciółko, jak dobrze jest być chrześcijaninem«.
Uśmiechnął się. Onegdaj ojciec Piotr doniósł mu, że archireje będący członkami najwyższego trybunału odmówili podpisów swoich na wyroku śmierci.
»Bez względu na to, jaki będzie wyrok, nie uchylamy się od niego, a tylko z duchownego naszego charakteru wynika, że do podpisania wyroku, przystąpić nie możemy«.
Wszak on tak samo; robi to wszystko, co z charakteru jego wynikać winno.