Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/379

Ta strona została przepisana.

swoje męstwo. Szukał długo, wymacując odzież drzącemi palcami, wreszcie znalazł i ucałował krzyżyk żarliwie; włożył następnie na szyję i uspckoił się.
Czekając na Poduszkina usiadł na krześle, spuścił głowę i zamknął oczy: Być może nie spał, lecz wyglądał jak człowiek śpiący.

*

Michał Pawłowicz Bestuzew Riumin bał się śmierci, podług własnych słów jak ostatni tchórz i podlec. Podobny był trzepoczącej się w klatce ptaszynie, po którą kotka wyciąga pazurzyste łapki. Niekiedy płakał ze strachu, jak małe dziecko i wcale się tego nie wstydził, to znów dziwił się.
— Co się se mną stało? Nigdy przecie nie bytem tchórzem. Stałem pod kartaczami na Ustimowskich wzgórzach i nie bałem się, dlaczego teraz tak tchórzę.
— Wtedy szedłeś na śmierć z własnej woli, a teraz z musu. Lecz i tak nie bój się, czego się masz bać? Wszystko przejdzie — pocieszał go Murawiew, choć widział, że jego pociechy nie skutkują.
Bestuzew bał się tak, iż zdawało mu się, że nie wytrzyma i utraci w samej rzeczy rozum, albo i umrze ze strachu przed egzekucyą, jak ostatni tchórz i podlec.
Murawiew wiedział coby go uspokoiło. Bestuzew bał się, bo miał jeszcze nadzieję, że konfirmacya wyroku, to dekoracya, że w ostatniej chwili przyleci jeszcze goniec cesarski z ułaskawieniem. Aby poskromić strach, należało mu odebrać tą nadzieję. Lecz z drugiej strony Murawiew nie wiedział, czy można było to robić, czy nie