Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/38

Ta strona została przepisana.

Mikołaja. A i później przez całe życie znęcał się zawsze nad nim, nazywając go od imienia Mikołaja mnicha, Mirlikińskim królewiczem.
— Za nic w świecie nie chcę panować — mawiał Konstanty — bo ja się boję rewolucyi, a ty Mirlikiński królewiczu, czy się jej nie boisz? Rewolucya to przecie burza.
Przypominał mu, jak w dzieciństwie, gdy burza nadchodziła, wsuwał głowę pod poduszkę.
— Ja tchórz! — powtarzał — i wiem o tem, że tchórzem jestem, a ty mężnego udajesz, a tchórzysz gorzej odemnie.
No i teraz wpycha go na ten tron i znów się nad nim znęca.
Obaczym — myśli — jak ty się z tej głupiej historyi wywikłasz. Imperator dorobkiewicz, un empereur parvenu.
Mikołaj pisywał do brata błagalne listy, nazywał go swoim dobroczyńcą, upraszał, uniżał się.
»Przypadając do stóp twych, drogi Konstanty, błagam cię, użal się nad nieszczęśliwym«.
Lecz pisząc to zrzymał się, zgrzytając zębami.
— O! podły błazen! o przeklęty sankiulota, za to wszystko i zabić go mało.
Co rana, Mikołaj zwykł był grywać na kornecie wojskową pobudkę; miał się za dobrego muzykanta i lubił wygrywać wojenne marsze. Na rewiach w Poczdamie wygrywał po mistrzowsku sygnały, w czasie manewrów, dokonywanych przez rotę jego wysokości następcy tronu pruskiego. Wziął więc i dziś kornet, przyłożył go do ust i nadął policzki, lecz z instrumentu dobył się tylko słaby, żałośliwy dźwięk; odłożył go więc nabok, mówiąc:
— już mi teraz nie do muzyki; pauvre diable, biedny mały, biedny Niks.