Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/381

Ta strona została przepisana.

— A ty nie boisz się?
— Owszem, boję się: mniej jak ty, ale to może gorzej, że ja mniej. Oto naprzykład Matiusza, brat mój i Pestel, co wcale się śmierci nie boją, i to całkiem niedobrze.
— A Hipolit?
— Hipolit nie widział śmierci; kto bardzo kocha, ten śmierci nie widzi, a my nie bardzo kochamy, więc nam nie wolno nie bać się.
— No czytaj! Czytaj!
Murawiew dalej czytał, lecz Bestuzew znów go zatrzymał.
— Słuchaj Sieroza, jak ty myślisz? Czy ojciec Piotr to uczciwy człowiek?
— Uczciwy.
— A dlaczegóż kłamie, że ułaskawią, słyszał o gońcu?
— Słyszał.
— Dlaczego on kłamie? Przecież żadnego gońca nie będzie. Jak ty myślisz? Nie będzie? Dlaczego ty milczysz, Sieroza?
— Po głosie jego poznał Murawiew, że gotów znów rozbeczeć się, jak dziecko. Milczał, nie wiedząc, co począć, czy powiedzieć prawdę? Zdjąć z oczu jego świętą zasłonę nadziei, czy też oszukać go, pożałować? Pożałował i oszukał.
— Nie wiem, Misza! Kto wie? Może i będzie goniec.
— No dobrze, czytaj! — przemówił Bestuzew radośnie. — Wiesz, co przeczytaj? Izajasza proroka, pamiętasz w twoich zapiskach?
Murawiew zaczął czytać.
»I będzie w ostatnie dni...«
»Przekują miecze swe na oradła, a kopie na sierpy; i nie podniesie już naród przeciwko na-