Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/389

Ta strona została przepisana.

na niego. czuł owszem brzemię walących się skał i to coraz mniej i dotkliwiej.
— Szczególna czapka, widocznie nie Rosyanina — rzekł Pestel, wskazując na czapkę z uszami kata.
— Zapewne Czuchoniec — odparł Rylejew.
— A koszula czerwona. C’est le gont national. Kata nawet ubierają czerwono — zauważył Pestel, poczem dodał, wskazując na pomocnika kata:
— A ten mały całkiem podobny do małpy.
— Lub do Mikołaja Iwanowicza Grecza — zauważył Rylejew.
— Jakiego Grecza.
— Tego autora.
— A! Bałharyn i Grecz — przypomniał sobie Pestel.
Poczem ziewnął i dodał:
— Czerniszew dziś nie uróżowany.
— Wcześnie jeszcze, więc nie zdążył się wystroić — odparł Rylejew.
— Pocóż się te stosy palą?
— Pozbawiano tu czci osądzonych i palono mundury.
— Patrzcie kapela! — zadziwił się Pestel, ukazując na orkiestrę wojskową, ustawioną przed szwadronem leibgwardyi pawłowskiego grenadyerskiego pułku.
— Cóż to? przy muzyce wieszać nas będą?
— Widocznie.
Tak gadali o drobnostkach.
Ras tylko zagadnął Rylejew Pestla o »Ruską prawdę«, na co ten machnął ręką i nic nie odrzekł.
Bestuzew mały, szczupły, rudawy, z roztarganymi włosami i dziecinną piegowatą twarzyczką