Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/43

Ta strona została przepisana.

— Dlaczego przy zstąpieniu? — zadziwił się Mikołaj.
— A! dlatego, że ród Waszej Cesarskiej Mości tak wysoko się podniósł w ogólnem mniemaniu, iż poszczególni członkowie nie podnoszą się niejako, a zniżają ze swej wysokości, wstępując na tron, pochlebiał Łopuchin, odsłaniając z przymileniem, równe i białe zęby swej sztucznej szczęki.
— Anioł to, anioł nasz patrzy w tej chwili na nas z nieba — zachlipał Golicyn, całując również w ramię Mikołaja.
— Nie pozdrawiać mnie trzeba, a użalić się nademną — przemówił posępnie Mikołaj, poczem z jawnem już wyzwaniem zwrócił się do Sperańskiego, który siedział na boku, milcząc, pochyliwszy głowę.
— A cóż wy powiecie? — Michale Michajłowiczu.
— Nie daruję sobie nigdy tych słów, »a panowanie moje będzie przedłużeniem jego panowania« — rzekł Sperański.
— To przecież nie wasze słowa, a moje i cóż w nich złego?
— Nie tego oczekuje Rosya, po Waszej Cesarskiej Mości.
— A czegóż?
— Nowego Piotra.
Pochlebstwo było grube i subtelne razem.
Il y a beaucoup de praporszczyk, en lui et un peu de Pierre le grand — powiedział raz Sperański o wielkim księciu Mikołaju, a mógłby to samo powtórzyć i o cesarzu.
Pochylił się i wziął rękę cesarza, chcąc ją ucałować, lecz Mikołaj wyrwał ją, objął go, całując w łysinę.