— Hrabia Miłoradowicz! — zameldował Adlerberg, otwierając cichutko drzwi i wsuwając głowę.
— Nie przyjąć! — chciał krzyknąć Mikołaj, lecz nie zdążył, bo już drzwi rozwarły się na oścież i wszedł rzeźkim młodzieńczym krokiem, podzwaniając ostrogami, jenerał-gubernator wojskowy Petersburga Miłoradowicz. Wychodzący z gabioetu Bankendorf rozminął się z nim we drzwiach i przepuścił go, kłaniając się nisko, ze szczególną uprzejmością.
Towarzysz Suworowa, potem bohater 1812 r. Miłoradowicz, pomimo szóstego krzyżyka, zachował jeszcze dzielny wygląd i zwycięską postawę, z jaką trwał w ogniu, paląc fajkę pod armatnimi pociskami, lub układając fałdy amarantowego swego płaszcza, za co zwali go jedni rycerskim Bajardem, a drudzy fanfaronem i samochwałem. Włosy miał farbowane, duży, garbaty nos, policzki pełne i małe, i rozmarzone oczka starego galanta.
Spojrzawszy na Miłoradowicza, Mikołaj przypomniał sobie teraz, że w dzisiejszym jego śnie, gdy uciekał od Lamsdorfa Konstantego, rzucając się w objęcia starej niani Angielki, mis Lajon, która choć wybije, to nie tak boleśnie, jak Lamsdorf, niania zmieniła się w Miłoradowicza, uzbrojonego wielką rózgą, który wysiekł go sto razy gorzej i boleśniej, niż kiedykolwiek Lamsdorf.
Miłoradowicz wszedłszy pokłonił się i chciał coś powiedzieć, ale spojrzawszy na Mikołaja oniemiał, taka nienawiść biła ze ściągniętych rysów cesarza i błyskała mu z oczu. Trwało to jednak tylko krótkie mgnienie oka, poczem maska opadła snów, oczy zgasły, twarz stała się nierucho-
Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/49
Ta strona została przepisana.