Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/6

Ta strona została skorygowana.

Marya Pawłówna Pałyczewa wyglądała na jedną z typowych wiejskich panienek, o których powiedziano:

»Dzieli rozrywki i wczasy
Między klawikord i krosna«.

Ubrana była podług modnego żurnalu, w luźną workowatą salopkę, z ciemno-zielonego grodeturu, odziedziczonego po babce; na głowie miała kratkowaną kapotkę z różowemi wstążkami. Bujny, czarny warkocz spleciony jak biczyk, zostawiał jednak po obu stronach twarzy zwieszające się pukle loków. W uszach staroświeckie kolczyki z granatów, prawdopodobnie także dar babki.
Wychowana starannie, mówiła po francusku; nie mniej przeto, twarzyczkę miała taką, jak wiejska dziewczyna, co siedzi na przyźbie w sukni żółtej w czerwone grochy i śmieje się do chłopców, gryząc słoneczniki. Nie kocha może jeszcze nikogo, lecz już owiana tchnieniem miłości, jak rozkwiecony bezwonną świeżością rosy poranek i czują to wszyscy, co patrzą na nią; dozorcy stacyjni, rogatkowi inwalidzi, rozpojeni herbatą brzuchaci kupcy — i czerwoni jak burak woźnice, każdy z nich patrząc na nią, pomyśleć musi.
— Ot! Co za śliczna dziewczyna!
W drodze z Wasylkowa do Petersburga książę Golicyn zatrzymał się w Moskwie dla porozumienia się z członkiem tajnego stowarzyszenia Puszczynem, który służył w naczelnym departamencie moskiewskiego sądu okręgowego, a mieszkał u ciotki swej, staroświeckiej damy, w osobnym domku, przy ulicy starej Koniusznej. Tu także zatrzymała się w przejeździe do Petersburga, da-