Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/70

Ta strona została przepisana.

bił w Rosji świetną karyerę i został rosyjskim hrabią, szambelanem, tajnym radcą i dyrektorem departamentu w ministeryum spraw zagranicznych. Na jego balach i rautach zbierało się wyższe towarzystwo stolicy, cały korpus dyplomatyczny i carska rodzina.
Jedna z córek jego, Zeneida, wyszła za posła austryackiego, hrabiego Lebzellterna, druga za księcia Trubeckiego.
W podsieniu pierwszego piętra, gdzie podłoga wyłożona była staremi autentycznemi płytami marmuru, pochodzącemi z pałacu Nerona, przyjął Oboleńskiego i Golicyna z pobłażliwym szacunkiem, stary siwiutki kamerdyner w czarnym atłasowym fraku, jedwabnych pończochach i trzewikach, wyglądający na starego dyplomatę — i powiódł ich przez szereg pałacowych prawdziwie komnat, na skrzydło młodego księcia, do gabinetu Trubeckiego. Była to przestronna komnata, zastawiona wielką mnogością szaf z książkami, z oknami wychodzącemi na Newę, bardzo jasna, a jednak umiejętnie stonowana ciemnem obiciem i ciemno-dębową boazeryą ścian i ciemno-zielonym safianem mebli. Gospodarz przyjął swych gości z właściwą sobie cichą i równą, nie światową uprzejmością.
— My do was na chwilkę, książę — przemówił Oboleński, nie siadając i nie zważając na zapraszający gest Trubeckiego. — Rylejew prosił bardzo, abyście byli łaskawi...
— Ach Boże mój! — chwycił się za głowę Trubecki — jakże zawiniłem wobec niego. Wierzcie mi panowie, że się codzień wybieram, ale zawsze te przeklęte sztabowe sprawy. Teraz już stanowczo, stanowczo, w tych dniach; jutro może.