Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/72

Ta strona została przepisana.

I przypomniały mu się słowa z napisanej przez Trubeckiego konstytucyi: »Ustawa Sławnego Ruskiego imperyum. Niewolę znosi się, rozdziału pomiędzy szlachtą a prostymi ludźmi nie przyjmuje się, ponieważ jest on przeciwny chrześcijańskiej wierze, podług której wszyscy są braćmi, wszyscy zrodzeni dla szczęścia i są poprostu ludźmi, przed Bogiem jedynie słabi«. Cały on był w tych słowach, nie Brutus, nie Robespierre lub Marat, a szlachecki liberał, dobry ruski kniaź, idący do prostego ludu z wolnością, braterstwem i równością, Don Kiszot rewolucyi.
— Moje położenie w związku bardzo trudne, czuję, że nie mam prawa prowadzić na zgubę, lecz boję się także, że nie będę miał dość władzy, aby zatrzymać, przemówił głuchym, nieco szypiącym szeptem, lecz mięko i miłym głosem, jakby kto ręką przesuwał po aksamicie — myślał Golicyn.
— Im potrzebne tylko moje nazwisko. Rylejew rozporządza się niem, jak sam chce, a ja o niczem niewiem, niewiem nawet, jak zostałem owym dyktatorem...
Golicyn czuł wciąż lekki zapach herbacianej róży i sam nie wiedział, skąd się to bierze, aż wreszcie spuścił oczy i dostrzegł na poręczy fotelu, w którym siedział, małą batystową, kobiecą chusteczkę; wziął ją do rąk i powąchał. Trubecki widział to i zarumienił się lekko, poczem zamilkł. Golicyn, także milcząc, podał mu chusteczkę, którą ten wsunął do bocznej kieszeni i wtedy dopiero znów mówić zaczął.
— Rylejew postanowił działać prawie bez żadnych widoków powodzenia. Sądząc po środkach i przy-