Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/73

Ta strona została przepisana.

gotowaniach, byłoby to więcej niż szaleństwem, więcej niż szaleństwem, ot...
Miał zwyczaj powtarzać ostatnie słowa, trochę się zająkując, rozwlekając i poszeptując; było w tem coś arystokratycznie subtelnego i dziecinnie prostodusznego.
— Wojsk, usposobionych odpowiednio dla celów towarzystwa, jest bardzo mało. Nikt z wybitniejszych ludzi nie bierze w tem udziału. Nabrano pustych młodzików, którzy tylko szumią, ale szumią wyłącznie po salonach, a nie na ulicach i placach. Śmiesznie pomyślić, by kilku chorążych bez znaczenia, bez imienia potrafiło wstrząsnąć stuletniemi podstawami, tak... stuletniemi podstawami imperyum.
— Serge! — ty tu? — zadźwięczał młody kobiecy głos i Golicyn, spojrzawszy ku drzwiom niezamkniętym, które wiodły do pokojów księżnej, obaczył na progu nieznajomą sobie damę. Chciała wejść, lecz dostrzegłszy gości zatrzymała się niepewna.
— Witam, księcia — rzekła, poznawszy Oboleńskiego i podeszła do niego. — Przebaczcie panowie, zdaje mi się przerwałam.
— Pozwól droga! przedstawić sobie księcia Golicyna — rzekł Trubecki.
Całując rękę, Golicyn uczuł znów ten sam zapach herbacianej róży. Cała w czerni w żałobie po zmarłym cesarzu, z czarnymi włosami gładko zaczesanymi na skroniach, sama przypominała ze swą blado-różową cerą, świeżą rozkwitłą różę herbacianą. Catache nazywali ją w domu od imienia Catherine po francusku Catache, po rosyjsku trochę śmiesznie Katasza, a przystawało to do jej drobnej, krągłej, kształtnej postaci, do