Otoczony starym ogrodem, niegdyś pociętym w regularna aleje i kwatery, lecz dawno już zarosłym i zapuszczonym, dom ten podobny był do wszystkich podmiejskich rezydencyj, należących do Ekateryńskich wielmożów. W obszernych sieniach z kolumnami, wyłożonych marmurem, drzemały stare sługi, wiążąc siatkowe robótki lub odmawiając półgłosem psałterz. W obszernych salach obicia na ścianach wyblakłe już były i wypełzłe, kryształowe wisiorki na pająkach i żyrandolach zmętniałe, ciemne, jak zadymione topazy, dzwoniły, gdy kto szedł przez pokój. Ogromne holenderskie piece z błękitnych kafli były mocno rozgrzane, we wszystkich pokojach pachło żywicą i wszędzie panowała głucha cisza.
Pokój babuni był narożny, obicia w rzucane wiązanki kwiatów, i jak w sklepie starożytności znajdował się tu cały skład, szyfonjerek, etażerek, oszklone serwantki z porcelanowemi figurkami, krągłe stoliki z bronzową kratką, brzuchate komody z chińską inkrustacyą; wszystko wogóle przypominało wiek już ubiegły. Na oknach nizkie ekrany z malinowemi szybkami, które rzucły na wszystkie przedmioty i twarze różowy odblask, jakby wieczystego zachodu. U jednego z okien klatka i podstawka z żerdzią dla domowej papugi białej z żółtym czubkiem, zwanej Potapem Potapiczem.
Babunia była drobna, sucha, z twarzą woskowo-bladą jak u nieboszczyka; rzekłbyś, przeleżała dobę w trumnie, potem wstała i znowu żyje. Zawsze strojna w jedwabnej popielatej sukni, w białej kresie dokoła szyi, w białym tiulowym czepcu z szeroką riuszą, pod którym przypięte były fałszywe pukle en grappes de raisin. Na
Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/86
Ta strona została przepisana.