Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/10

Ta strona została uwierzytelniona.

ją do dojrzałego winnego grona. Oczy również miał czarne o niezwykle słodkim wyrazie, a z purpurowych warg nie schodził mu uśmiech miodowy. Wyglądał jak karykatura bożka wina, Dyonizosa, i całą swą postacią wywierał wrażenie czegoś czarnego i słodkiego. Oberżysta począł się świadczyć Mojżeszem i Dyndymeną, Chrystusem i Herkulesem, jako wino jest wyborne, ale trybun oświadczył, iż wie, w czyim domu niedawno zabito Glabryona, bogatego kupca z Pamfilium, i nie zaniedba kiedykolwiek wyświetlić wszystkich sprawek jego, Syrofeniksa. Przelękły Ormianin pędem skoczył do piwnicy i przyniósł stamtąd tryumfalnie butelkę dziwnego kształtu, szeroką, spłaszczoną u dołu, o wązkiej szyjce, i całkowicie szacowną pleśnią i mchem pokrytą — niby sędziwą od starości. W pewnych miejscach przez pleśń przeświecało szkło, nie przezroczyste wszelako, ale tęczowe, a na tabliczce cyprysowej, zawieszonej u szyjki, można było rozpoznać pierwsze litery wyrazu: „Anthosmium,” poniżej zaś: „Annorum centum.”
Syrofeniks jednakże zapewniał, że jeszcze za panowania cesarza Dyoklecyana wino to więcej niż setkę lat liczyło.
— Czarne wino?.. — zapytał Publiusz z szacunkiem.
— Jak smoła, a wonne, jak ambrozya. Hej, Fortunato! Daj-no do tego wina puhary letnie, kryształowe! A przynieś także z lodowni czystego białego śniegu.
Fortunata przyniosła dwa puhary. Twarz jej miała zdrową, matową, nieco żółtą cerę, przypominającą najtłuściejszą śmietankę; zdawało się, jak gdyby wiało od niej całą świeżością wsi, mlekiem i gnojem.
Oberżysta z lubością obejrzał butelkę, westchnął, ucałował ją w szyjkę, a następnie ostrożnie zdjął pieczęć woskową i odkorkował. Na dno puharów położono nieco śniegu. Trysnęło gęstą strugą czarne, wonne wino, rozta-