Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/136

Ta strona została przepisana.

— Nie, zaraz. Pozwól na lekkie tortury... bez ognia... Jest jeszcze sprawa o te obrusy...
— Co za obrusy?
— Zapomniałeś więc? W Akwitanii podczas uczty stół był nakryty dwoma obrusami z purpurowym szlakiem tak szerokim, że tworzył niby cesarską chlamidę.
— Szerszym, niż na dwa palce? Według prawa, dozwoliłem szlak na dwa palce...
— O, znacznie szerszym! Mówię ci — chlamida cesarska. Pomyśl tylko: podobna świętokradzka ozdoba na obrusie!
Merkury nie mógł dojść do końca swych doniesień.
— W Dafne urodził się potwór — szeptał, śpiesząc się i jąkając: — czworo uszu, czworo oczu, dwa kły, cały kudłaty... Augurowie powiadają, że to zła wróżba... że Święte Cesarstwo będzie podzielone...
— Zobaczymy. Wypisz wszystko po kolei i złóż mi.
Cesarz kończył strój ranny. Spojrzał jeszcze raz w lustro i wziął na cienki pendzelek trochę różu z filigranowego puzderka srebrnego w kształcie relikwiarza z małym krzyżykiem na wierzchu. Konstancyusz był nabożny. Krzyże emaliowane i monogramy Chrystusa przyozdabiały u niego najdrobniejsze cacka. Na jego użytek przygotowywano rzadki i nader kosztowny róż, zwany „purpurissima” z różowej piany, zbieranej z gotujących się konch purpurowych. Zręcznie nałożył Konstancyusz lekką warstwę różu na swe suche i śniade policzki. Z komnaty zwanej Porphyria, gdzie w pięciobasztowej szafie, pentapigryonie, przechowywano szaty cesarskie, eunuchowie przynieśli dalmatykę sztywną, obładowaną złotem i drogimi kamieniami, z ametystowej purpury, na której były wyszyte skrzydlate lwy i smoki.
W wielkiej sali medyolańskiego pałacu miało się odbyć w tym dniu posiedzenie soboru aryańskiego.