Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/14

Ta strona została skorygowana.

i Damiana, z tajemną nadzieją, że przepowiednia Nogodaresa ziścić się może. Potem skoczył na dzielnego rumaka kapadockiego i dał legionistom znak do wymarszu. Chorąży, draconarius, wzniósł w górę sztandar w kształcie smoka z materyi szkarłatnej.
Nie mogąc przemódz chęci popisu przed tłumem, zgromadzonym u drzwi oberży, podniecony winem i dumą, pomimo świadomości niebezpieczeństwa, trybun wyciągnął miecz w kierunku zamglonego wąwozu i zakomenderował donośnym głosem:
— Do Mecellum!
Szmer zdumienia przebiegł śród tłumu, ktoś wymówił imiona Juliana i Gallusa. Znajdujący się na czele kolumny trębacz zadął w zakręconą kilkakrotnie ku górze nakształt baraniego rogu „buccinę,” i dźwięk surmy rzymskiej rozległ się śród dalekich jarów górskich, które mu odkrzyknęły przeciągłem echem.

II

Głęboka ciemność panowała w wielkiej sypialni zamku Macellum, dawnej rezydencyi królów Kapadocyi.
Dziesięcioletni Julian spoczywał na twardem łożu; był to tapczan drewniany, skórą pantery nakryty. Tak sobie życzył sam chłopiec, nie napróżno wychowany w surowych zasadach filozofii stoickiej przez starego nauczyciela swego, Mardoniusza, zapalonego wielbiciela mądrości starożytnej.
Julian nie mógł usnąć. Co czas jakiś zrywał się wicher i wył, jak uwięziony zwierz pomiędzy szczelinami murów. Potem nagle nastawała zupełna cisza.
Wtedy, śród przerażającego spokoju, słychać było grube, rzadkie krople dżdżu, ze stukiem spadające ze znacz-