Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/18

Ta strona została skorygowana.

wa go w najciemniejszym kącie, pomiędzy grobowce, i otula w swe szaty dygocącego w gorączce Gallusa. Nagle, nad ich głowami, w pałacu, z komnaty do komnaty, pod kamiennemi arkadami rozgłośnych i pustych sklepień przebiega przedśmiertny jęk.
Julian poznaje głos ojca swego, chce mu odpowiedzieć krzykiem, pobiedz do niego, ale Labda wstrzymuje dziecię kościstemi rękoma, szepcąc: „Cicho, cicho, bo i tutaj przyjdą” — i nakrywa go z głową. Po schodach tętnią kroki pośpieszne, coraz bliżej a bliżej. Labda znaczy dzieci krzyżem i wymawia zaklęcia. Z trzaskiem pękają podwoje, i przy świetle pochodni do lochów wdzierają się żołnierze cesarza, za mnichów przebrani. Na ich czele Euzebiusz, biskup Nikomedyi. Z pod czarnych habitów przeświecają stalowe kolczugi. — „W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, odpowiadajcie: kto jest tutaj?” I tak po trzykroć. Z obnażonymi mieczami w dłoniach, mordercy szperają po kątach. Labda pada im do nóg, wskazuje chorego Gallusa, bezbronnego Juliana: „Boga się bójcie! Co może uczynić cesarzowi niewinne pięcioletnie dziecię?” A legioniści zmuszają wszystko troje do ucałowania krzyża, który im podaje Euzebiusz, i złożenia przysięgi na wierność nowemu cesarzowi. Julian pamięta wielki krzyż z cyprysowego drzewa z emaliowanym wizerunkiem Zbawiciela; poniżej, na ciemnem tle starego drzewa, widać jeszcze świeże ślady krwi, odbicie dłoni mordercy, który krzyż trzymał.
Może to krew ojca Juliana, albo jednego z sześciu stryjecznych braci, Dalmacyusza, Hanibaliana, Nepocyana, Konstantyna Młodszego, lub innych? Siedmiu trupami zbrodniarz usłał sobie drogę do tronu, a wszystko to było dokonane w imię Ukrzyżowanego... I dalej wciąż ofiary, których niepodobna wyliczyć, ani spamiętać...