Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/193

Ta strona została przepisana.

Julian nie kochał Heleny. Chociaż od ich ślubu z górą rok upłynął, jeszcze prawie jej nie widział, nie znał, jednej nocy przy niej nie spędził. Żona jego pozostała dziewicą.
Od najwcześniejszej młodości marzyła ona jedynie o tem, by zostać oblubienicą Chrystusa. Myśl o małżeństwie budziła w niej odrazę. Na razie czuła się zgubioną, potem jednak, widząc, że Julian nie wymaga od niej czułości małżeńskich, uspokoiła się i żyła w zamku, jak zakonnica, wiecznie poważna, cicha, cała czarno ubrana. Helena w modłach swoich ślubowała czystość.
Tej nocy złośliwa ciekawość sprowadziła Juliana przez ciemne i puste korytarze do wieży, w której modliła się jego małżonka. Nie pukając, otworzył drzwi i wszedł do słabo oświetlonej celi. Ujrzał dziewicę, modlącą się na kluczniku przed ogromnym krzyżem.
Julian podszedł do niej, zasłaniając dłonią płomyk lampy, i w ciągu kilku minut przyglądał się jej, chmurny. Była tak zatopiona w modlitwie, że nie zauważyła go. Wreszcie odezwał się:
— Heleno!
Krzyknęła. Zwracając ku niemu twarz bladą i surową
— O, jakżeś mnie przestraszył!
On popatrzał dziwnym wzrokiem na krzyż olbrzymi, Ewangelię, klęcznik i mruknął:
— Ciągle się modlisz?
— Tak jest, i za ciebie modlę się także, miły Bogu cezarze.
— I za mnie także? Doprawdy! Wyznaj więc, Heleno, że masz mnie za wielkiego grzesznika.
Spuściła oczy i nic nie odpowiedziała. On spochmurniał jeszcze bardziej.