Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/209

Ta strona została przepisana.

Julianowi zadrżało serce. Kochał te szorstkie twarze, zapach koszar, nieokiełznany zapał, w którym czuł własną potęgę. Zauważył, że bunt był niebezpieczny z oznak następujących: legioniści nie przerywali sobie, krzyczeli wszyscy razem, jak umówieni, i przestawali tak samo. Był to bądź wrzask ogłuszający, bądź zupełne milczenie.
Nareszcie Julian, jak gdyby przymuszony, wbrew przekonaniu, przemówił z wysiłkiem:
— Dzieci moje! Towarzysze ukochani!.. Widzicie... Jestem waszym na życie i śmierć... Nie mogę wam odmówić niczego...
— Uwieńczmy go! Dyademu! — krzyknęło tryumfalnie wojsko.
Nie było dyademu. Strombix zaproponował:
— Niech August każe przynieść naszyjnik perłowy swej małżonki Heleny.
Julian odparł, że naszyjnik kobiecy nie przystoi i byłby złym znakiem na rozpoczęcie panowania.
Żołnierze nie dawali się uspokoić. Trzeba im było niezbędnie ujrzeć błyszczącą ozdobę na głowie swego wybrańca, ażeby uwierzyć, iż jest cesarzem. Jakiś legionista zerwał ze swego konia bojowego napierśnik z blaszek metalowych, zwany „falerą,” i radził, by nim ukoronować Augusta.
I to się nie podobało. Napierśnik czuć było potem końskim.
Sznkano niecierpliwie innej ozdoby. Wreszcie chorąży legionów Petulanów, Sarmata Aragaris, zdjął z szyi łańcuch metalowy, oznakę swego stopnia. Julian owinął nim sobie dwukrotnie głowę: ten łańcuch uczynił go cesarzem rzymskim.