Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/246

Ta strona została skorygowana.

której kapitel przypominał smutną lilię białą. Blask słońca zagasł już na niej.
— Mówisz jak poeta — odparł Orybazy. — A marzenia poety są niebezpieczne dla tego, w czyich ręku są osy świata. Ten, który rządzi ludźmi, czyż nie powinien być czemś więcej niż poetą?
— A czemże wyższem być można?
— Twórcą nowego życia.
— Nowego, nowego! — wykrzyknął Julian. — Zaprawdę, ta wasza nowość przeraża mnie chwilami! Wydaje mi się zimną i twardą, jak śmierć. Powiadam ci: serce moje lgnie ku temu, co stare. Galilejczycy również poszukują ciągle nowości, depcząc dawne bożyszcza. Wierz mi, nowość istnieje tylko w tem co stare, ale się nie starzeje, co zmarło, a nieśmiertelne, co pohańbione — a piękne!
Wstał, wyprostował się, z twarzą bladą a dumną, z oczyma błyszczącemi.
— Oni myślą, że Hellada umarła! I ze wszech stron świata czarne mnichy rzucają się jak kruki na jej marmurowe ciało i szarpią je, jak padlinę, kracząc radośnie: „Hellada umarła!” Ale Hellada umrzeć nie może! Hellada żyje tu — w naszych sercach! Hellada — to boska piękność człowieka na ziemi. Uśpioną jest tylko, a gdy się przebudzi — wtedy biada czarnym krukom Galilei!
— Julianie, — szepnął Orybazy — trwoga mnie przejmuje o ciebie... Podjąłeś zadanie do spełnienia niemożliwe... Kruki nie rozszarpią żywego ciała, a umarli nie zmartwychwstają... Cesarzu, cóż, jeżeli cud się nie spełni?
— Nie obawiam się niczego. Moja zguba będzie tryumfem moim! — zawołał cesarz z takiem rozpromienieniem radości na młodzieńczej twarzy, że Orybazy zadrżał, jak gdyby cud miał się spełnić w istocie. — Chwała potępionym! Zwyciężonym chwała!