Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/303

Ta strona została przepisana.

do świątyni helleńskiej i zburzyli bałwany na chwałę Bożą. Prokonsul Amachiusz rozkazał ich pojmać, rozciągnąć na rusztach żelaznych i rozpalić pod nimi ogień. A trzej męczennicy powiedzieli: „Jeżeli chcesz, Amachiuszu, skosztować pieczonego mięsa, to odwróć nas na drugi bok, ażebyśmy nie byli do połowy tylko upieczeni.” I wszyscy trzej zaśmieli się i plunęli w twarz prokonsula. I widziano anioła spuszczającego się z trzema koronami. Wybyście tak nie odpowiedzieli! Za bardzo drżycie o swoją skórę... Litość bierze patrzeć na was!...
Wilczyca odwróciła się z pogardą.
Z ulicy doleciały krzyki...
— Może burzą bałwany? — ucieszył się szklarz.
— Naprzód, obywatele! Za mną! — zawołał Strombi, wymachując rękoma.
Ale pośliznął się i byłby upadł ze stołu, gdyby nie Aragaris.
Wszyscy pośpieszyli ku wyjściu. Olbrzymi tłum nadchodził z głównej ulicy i, zalawszy wązki zaułek, zatrzymał się przed termami.
— Stary Pambas! Stary Pambas! — mówili jedni do drugich.
— Przybył z pustyni karcić lud, obalić wielkich, oswobadzać poniżonych.

XI

Starzec miał twarz pospolitą, o szerokich kościach policzkowych, i cały był kudłaty. Worek lniany z mnóstwem łat zastępował mu tunikę, a zakurzona skóra barania z kapturem służyła za chlamidę. Idąc, pobrząkiwał długim kijem z ostrem żelazem na końcu. Od lat dzie-