Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/66

Ta strona została skorygowana.

tury podobną jest do gry obłoków, bez początku i końca. Na świecie niema nic po za kontemplacyą. Im głębszą jest ona, tem bardziej milczącą. Wola, czyn, walka są jedynie osłabioną, niedokładną lub zamąconą kontemplacyą Boga. Natura w swej potężnej bezwładności stwarza formy, jak geometra; istnieje to, co on widzi. Jedną za drugą wyrzuca ona formy ze swego łona macierzyńskiego. Ale to jej nieme, mętne zapatrzenie jest obrazem tylko innego, jaśniejszego. Natura, Cybela śpiąca, nigdy nie otwiera powiek i nie znajduje słów, które tylko człowiek odnalazł. Dusza ludzka to natura z rozwartemi oczyma, przebudzona nareszcie i gotująca się do ujrzenia Boga nie w półśnie, jak dotychczas, lecz na jawie, oko w oko...
Pierwsze gwiazdy zabłysły na niebie, to gasnąc, to iskrząc się, niby brylanty, osadzone w ciemnym i głębokim lazurze. I co chwila rozpalały się nowe, coraz gęściejsze, niezliczone. Jamblich wskazywał je Julianowi.
— Do czegóż mam porównać wszechświat, te wszystkie słońca, te gwiazd krocie? Porównam je do sieci, zarzuconej przez rybaków w morze. Bóg przenika wszechświat, jak woda przenika sieć, która się zanurza, ale wody zatrzymać nie może. Tak i świat: chce, ale nie może ogarnąć Boga. Sieć się porusza, ale Bóg jest nieruchomy, jak niezmierzony ocean, w którym sieć pogrążono. Gdyby wszechświat się nie poruszał, Bóg nie stwarzałby nic, nie wychodziłby ze swego spokoju. Bo i dokądżeby dążył i po co? Tam, w państwie Macierzy przedwiecznych, na łonie Duszy Świata, kryją się nasiona. Ideje-Formy wszystkiego, co jest, było i będzie; kryje się Logos-Zarodek świerszcza i trawki, a obok nich i boga-olimpijczyka.
Wtedy Julian zawołał głosem, brzmiącym śród milczenia natury, jak jęk śmiertelnej boleści: