Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/78

Ta strona została skorygowana.

Pewnego razu Edezyusz, starzec mądry, bojaźliwy i łagodny, ulitowawsy się na Julianem, rzekł mu:
— Dziecko moje, chcę umrzeć spokojnie. Tyś jeszcze młody. Porzuć mnie. Zwróć się do moich uczniów. Oni ci odkryją wszystko. Tak jest, wielu rzeczy boimy się mówić. Gdy będziesz wtajemniczony w misterye, kto wie, może wstydzić się będziesz, iż urodziłeś się „tylko człowiekiem” i pozostawałeś nim do tej pory.
Euzebiusz z Mindu, uczeń Edezyusza, człowiek zgryźliwy i zazdrosny, oznajmił Julianowi:
— Cudów niema już więcej, nie oczekuj ich! Ludzie naprzykrzyli się bogom. Magia jest niedorzecznością, i głupi ci, którzy jej wierzą. Skoro jednak mądrość nie wystarcza ci, i chcesz stanowczo się łudzić, udaj się do Maksyma. On gardzi naszą dyalektyką, tymczasem sam... Ale nie lubię mówić źle o przyjaciołach. Posłuchaj raczej, co się zdarzyło niedawnymi czasy w podziemnej świątyni Hekaty, dokąd nas zaprowadził Maksym, aby nową sztukę pokazać. Gdyśmy weszli i cześć oddali bogini, Maksym rzecze: „Siądźcie, wnet ujrzycie cud.” Usiedliśmy. On zaś rzucił na ołtarz szczyptę kadzidła, mrucząc coś pod nosem, prawdopodobnie hymn jaki. I oto ujrzeliśmy wyraźnie, jak statua Hekaty uśmiechnęła się do nas. — „Nie przestraszcie się, — rzekł Maksym — gdy ujrzycie, jak obie pochodnie, dzierżone przez boginię, same się zapalą. Patrzcie!” Nie zdążył skończyć, gdy pochodnie zapłonęły ogniem.
— Cud się stał! — zawołał Julian.
— Tak, tak... Byliśmy zmieszani do tego stopnia, że upadliśmy na twarze. Ale po wyjściu ze świątyni zapytałem sam siebie: Czy to, co czyni Maksym, godnem jest filozofii? Czytaj Pitagorasa, Platona, Porfirego — tam znaj-