Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/86

Ta strona została przepisana.

— Przeciw temu, któremu jestem równy. On chciał być sam, ale nas jest dwu.
— Uczyń mnie takim, jako ty!
— Powstań, jak i ja. Dam ci władzę!
— Naucz mnie!
— Gwałć prawo, miłuj samego siebie, przeklinaj Jego i bądź, jako ja.
Zniknął Anioł. Zerwał się wicher, rozdmuchał płomienie trójnogu, które opadły na dół i rozlały się po ziemi, wreszcie wywrócił trójnóg i ogień zagasił. W ciemności słychać było tętent, krzyki i jęki, jak gdyby przez powietrze pędziło wojsko niewidzialne w ucieczce przed wrogiem. Przejęty trwogą, Julian padł twarzą na ziemię. Nad nim długa szata hierofanta szamotała się z wichurą.
— Uciekajcie, uciekajcie! — jęczały niezliczone głosy. — Bramy piekieł otwarte! Oto idzie On, On, Zwycięzca!
W uszach Juliana szumiał wiatr, a w górze nad nim przelatywały legiony za legionami.
Nagle zatrzęsła się ziemia, i odrazu nastała cisza; powiew niebiański, jak wśród łagodnej nocy letniej, przeniknął grotę, a głos jakiś wyszeptał:
— Saulu, Saulu, przecz-że mnie prześladujesz?
Zdawało się Julianowi, że głos ten już słyszał niegdyś w dalekiem dzieciństwie.
Znowu rozległy się ciche, jakby z oddali płynące słowa:
— Saulu, Saulu, przecz-że mnie prześladujesz?
Wreszcie głos zamarł tak daleko, że tylko prawie nieuchwytnem tchnieniem dobiegło jeszcze wołanie:
— Saulu, Saulu, przecz-że mnie prześladujesz?
Gdy Julian po przebudzeniu się podniósł głowę z ziemi, ujrzał hierofanta, zapalającego lampę. W głowie mu się kręciło, jednakże pamiętał dokładnie wszystko, co zaszło, jak się pamięta sny.