Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/92

Ta strona została skorygowana.

— Czy Julian byłby ci wdzięczny, gdyby wiedział, że go oszukujesz?
— Widział to, co chciał widzieć. Jam go obdarzył zapałem, siłą, odwagą. Mówisz, że go oszukałem. Gdyby tego było potrzeba, byłbym go oszukał i skusił. Lubię fałsz, w którego głębi świeci prawda. Lubię pokusy! Nie opuszczę Juliana do samej śmierci! Dam mu skosztować wszelkich owoców zakazanych. Młody jest, ja w nim przeżyję drugie istnienie, odsłonię przed nim tajemnice ponętne i zbrodnicze, a, być może, iż ja to uczynię go wielkim!
— Nie rozumiem cię, mistrzu...
— Właśnie dlatego ci to mówię, że ty mnie zrozumieć nie możesz. Innemu tegobym nie powiedział — zakończył Maksym, utkwiwszy w Orybazym rozumne i beznamiętne spojrzenie.
Promień słońca padł na srebrzystą brodę i potężne, obwisłe brwi starca. Zmarszczki oblicza wydawały się jeszcze głębsze, ciemniejsze, a na ustach igrał uśmiech, kuszący podstępnie, niby uśmiech kobiety.

XI.

Gdy nieszczęsny Gallus w przejeździe zatrzymał się w Konstantynopolu, Julian poszedł go odwiedzić.
Zastał go otoczonego gromadą zdrajców z rozkazu Konstancyusza. Byli to: kwestor Leoncyusz, przebiegły, pochlebny dworak, znany z cennej w owe czasy zręczności w podsłuchiwaniu u drzwi i wybadywaniu niewolników; trybun tarczowników skutaryuszów Bainobaudes, milczący i skryty barbarzyńca, który wyglądał na przebranego kata; dumny marszałek dworu cesarskiego — comes dome-