Strona:D. M. Mereżkowski - Napoleon.djvu/14

Wystąpił problem z korektą tej strony.

partów nie było ani jednego kondotjera, znalazł się w nim natomiast „błogosławiony“ ojciec Bonawentura.[1] Dość wspomnieć o nim, aby hipoteza Taine’a upadła natychmiast: czemuż-bo krew zbójcy, który nigdy nie istniał, miałaby się w żyłach Napoleona odzywać potężniej, niż krew świętego, który istniał rzeczywiście?
Carlo Bonaparte, najmłodszy potomek rodu i ojciec Napoleona, był to piękny, smukły i rosły mężczyzna, „prawdziwy Murat“, jak się później wyrażała jego wdowa;[2] doskonały rycerz, wielbiciel płci pięknej, z gruntu wesoły, wymowny i wygadany; wolterjanin, autor wolnomyślnych wierszyków i madrygałów; zręczny obrońca sądowy i niestrudzony a wytrwały petent, który trzymał się stale możnych tego świata; był to człowiek niegłupi, ale słaby i lekkomyślny, a według słów Napoleona „zbyt oddany uciechom, aby pamiętać o swoich dzieciach”, sam napoły dziecko, zawsze skłonny do psucia dzieci i brania ich w opiekę przed surową matką.
Po ukończeniu studjów prawnych na uniwersytecie w Pizie, stał się asesorem francuskiej Izby Sądowej w Ajaccio.
Zdaje się, że Napoleon po ojcu swoim nic nie odziedziczył prócz imienia rodowego, pięknego owalu twarzy, szaro-modrych oczu i straszliwej choroby — raka w żołądku. I to także zadaje hipotezie Taine’a nowy śmiertelny cios: dziedzictwo Buonapartów jest w Napoleonie niemal bez znaczenia; syn wdał się w matkę, nie w ojca.[3]
W roku 1764 starał się Carlo o rękę córki głównego inspektora komunikacji, Marji Letycji Ramolino, z rodu również zubożałego, ale bardzo starego, Pietra-Santa, który miał się wywodzić z lombardzkich książąt panujących. Narzeczony miał lat osiemnaście, narzeczona czternaście; zubożała szlachta śpieszyła się z wydawaniem swoich córek zamąż, aby rodzinie ulżyć ciężaru.
Signora Letycja uchodziła za piękność nawet na Korsyce, gdzie pięknych kobiet nie braknie. Posiadamy portret jej z lat dziewczęcych.[4] Wdzięk tej twarzy, z uśmiechem pełnym tajemnej słodyczy, ale zarazem surowym, przypomina Monę Lizę, albo pokrewne jej i tak samo się uśmiechające etruskie boginie, których rzeźbione wizerunki znajdujemy w grobach Toskany. Z tych samych zamierzchłych czasów zdaje się płynąć ku nam ten uśmiech drugiej Mony Lizy, etruskiej Sybilli, matki Napoleona.

„Antiquam exquirite matrem.
Pradawnej szukajcie macierzy...“

„Ród ludzki posiada dwie wielkie cnoty, które cenić winniśmy bardzo wysoko: odwagę mężczyzn i czystość kobiet“ — powiada Napoleon i oczywiście ma na myśli swoją matkę.[5] Wie on, że mężny rodzi się z czystej.

  1. Przypis końcowy 5.
  2. Przypis końcowy 6.
  3. Przypis końcowy 7.
  4. Przypis końcowy 8.
  5. Przypis końcowy 9.