Strona:D. M. Mereżkowski - Napoleon.djvu/207

Ta strona została przepisana.

do niepoznania, czarny od prochu; uniform na nim jest w strzępach, jeden z naramienników rozcięty szablą; trzymając w ręku złomek szpady, krzyczy wściekle na hrabiego d’Erlona, porwanego nurtem powszechnej ucieczki:
„Erlon, jeśli pozostaniemy przy życiu, to nas obu powieszą!“
Powstrzymuje uciekających i prowadzi ich na nowo do walki.
„Chodźcie tu, ludzie, i patrzcie, jak umiera marszałek Francji!”
Wszyscy dokoła niego pozabijani, lecz on wciąż jeszcze trzyma się pobojowiska, na którem szuka śmierci.[1]
Trzy bataljony gwardji stoją jeszcze w carré, ztyłu, zprzodu, z obu stron zasypywane gradem kartaczów. Wreszcie cesarz nakazuje odwrót. Bataljony wycofują się powoli, krok za krokiem. To już nie carré, jest ich na nie za mało: idą trójkątem ze skrzyżowanemi bagnetami i przebijają się przez mur nieprzyjaciół, otaczających ich ze wszystkich stron, jak sfora psów osaczonego odyńca.
Nieprzyjaciel jest tak blisko, że pomimo grzmotu armat słychać głos biegnący od frontu do frontu.
„Poddaj się! Poddaj się!“ — krzyczą Anglicy.
Generał Cambronne, doprowadzony do wściekłości tem nawoływaniem, odpowiada nieprzyzwoitem wyzwiskiem:
„Merde!“
I, trafiony kulą w czoło, pada zabity.[2]
Słowo Cambronne’a zawiera w sobie sens Waterloo. Napoleona pokonali Wellington i Blücher. Co to znaczy?
„Wellington prócz wojny nie ma w głowie ani dwóch myśli”.[3] W głowie Blüchera jest niewiele lepiej. Wellington wie, że trzeba stać, ale dlaczego stać — dla Anglji, czy dla angielskiej plutokracji, — tego nie wie. Blücher wie, że trzeba iść naprzód, ale dokąd i dla czego? Dla Prus, czy dla pruskich pałek — tego nie wie on również.
W Napoleonie-Człowieku żyje największa myśl człowieczeństwa: pokój światowy, bratni związek wszystkich narodów, królestwo Boże. Choćby nawet nie wiedział, w jaki sposób ma tę myśl urzeczywistnić, choćby do raju dążył przez piekło i w piekle utknął, — to jednak myśl jego pozostanie największa, a zwycięstwo, odniesione przez Wellingtona i Blüchera, będzie zwycięstwem głupoty nad ludzkim rozumem. Waterloo zadecydowało o losach świata, a gdyby ta decyzja miała być ostateczna, to świat okazałby się godny nie Napoleona-Człowieka, lecz godny łajna — merde!

W nocy czekał cesarz na cofające się wojska wpobliżu Quatres-Bras, na leśnej polanie przy ognisku biwakowem, rozpalonem przez kilku grenadjerów starej gwardji. Stał z rękoma założonemi na piersi, nieruchomy jak posąg, z oczyma zwróconemi ku Waterloo. Uciekający oficer podszedł do niego

  1. Przypis końcowy 29.
  2. Przypis końcowy 30.
  3. Przypis końcowy 31.