wojny: przesadzam wszystkie niebezpieczeństwa... Doświadczam najbardziej męczącego niepokoju, co mi zresztą nie przeszkadza zachowywać wobec otoczenia zupełny spokój. Jestem wtedy jak panna w połogu — comme une filie qui accouche. Ale gdy się zdecydowałem, to zapominam o wszystkiem, tylko nie o tem, co mi może zapewnić powodzenie“.[1]
Wszystko w ostatniej chwili zapomnieć jest równie trudno, jak wszystko aż do ostatniej chwili zachować w pamięci. Zrazu wolna mechanika, geometrycznie jasna wizja, a następnie — nagłe jasnowidzenie, prorocza błyskawica.
„Biada wodzowi, który na pole bitwy przybywa z gotowym systematem“[2]
Uwolnić się nagle od wiedzy, od rozsądku, odrzucić jedno i drugie, niby niepotrzebne brzemię, jest jeszcze trudniej, niż dźwigać to brzemię.
„Wojna to sztuka zgoła osobliwa: wydałem sześćdziesiąt wielkich bitew i niczego się w nich nie douczyłem, czego nie byłbym wiedział już w pierwszej“.[3] „Miałem zawsze wewnętrzne wyczucie tego, co mnie czeka“. To
wewnętrzne wyczucie, czyli doświadczenie pierwotne, wyprzedzające wszelką wiedzę, jest właśnie tem magnetycznem przewidywaniem, o którem mówi Bourrienne; jest to wrodzona wiedza wspominająca, anamneza Platona. Doprawdy, śmiało rzec można, że w ciągu tysiącleci żadnemu człowiekowi nie była ona dana w tej mierze, co Napoleonowi.
„Zdawało się, że to ja układałem plan kampanji dla Macka, austrjackiego generała“. — „Ulm będzie dla Macka przesmykiem Kaudyńskim“ — przepowiedział Napoleon, i stało się według tej przepowiedni: w oznaczonym dniu, niemal o oznaczonej godzinie, musiał Ulm kapitulować.[4] Plan bitwy pod Austerłitz został wykonany z taką samą punktualnością: pierwszy promień zwycięskiego słońca zajaśniał akurat w dniu, o godzinie i minucie, gdy Napoleon mu rozkazał. Z rana w dniu bitwy pod Frydlandem, gdy zwycięstwo jeszcze nie było zdobyte, śniadał Napoleon spokojnie pod świszczącemi kulami, a jego twarz promieniała radością; widziano, iż on wie, pamięta, że już zwyciężył. Naprawdę, pamiętał przyszłość tak samo, jak przeszłość.
„Wielka sztuka staczania bitew polega na tem, aby podczas bitwy zmieniać swą linję operacyjną; to mój pomysł zupełnie nowy“.[5] Jest to możliwe tylko
wtedy, gdy plan jest całkiem niemechaniczny, ale organiczny: w głowie wodza pozostaje on do ostatka zmienny i płynny, niby roztopione żelazo w piecu hutniczym.
„Podczas wyjątkowo wielkich bitew panowało dokoła Napoleona głębokie milczenie. Gdyby nie bliższe lub dalsze grzmienie armat, to byłoby można usłyszeć bzykanie osy; ludzie jego otoczenia nie odważali się nawet zakaszlać.“[6] W ciszy tej wsłuchuje się on w wewnętrzny głos swego „demona-doradcy“, jak Sokrates, bada swoje magnetyczne przewidywanie.
Aż wreszcie nadchodzi owa ostatnia chwila „wszystko za wszystko rzucić