Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/109

Ta strona została skorygowana.

nad czołem, w złotą siatkę i splecione według mody lombardzkiej w gruby warkocz, przydłużony fałszywemi kosami i wstęgami. Moda wymagała, aby brwi były zlekka zaznaczone; kto miał gęste, wyrywał je stalowemi szczypczykami.
Ukazywać się z twarzą „nagą“, niepowleczoną różem i bielidłem, uchodziło za nieprzyzwoitość. Używano perfum ostrych, odurzających, a więc: piżma, ambry, werbeny.
Wśród tłumu były dziewice i mężatki nadzwyczajnej urody — takiej, jaką się widuje tylko w Lombardyi; miały owal delikatny, skórę przejrzystą, zabarwianą jakby ogniem wewnętrznym. Leonard da Vinci uwiecznił ten typ na swych płótnach.
Królową balu była Signora Violanta Borromeo. Jej szata purpurowa aksamitna była zahaftowana w motyle, opalające sobie skrzydła w ogniu: było to poniekąd ostrzeżeniem dla wielbicieli.
Uwagę powszechną zwracała jednak — nie Signora Violanta, lecz Diana Pallavicini; miała oczy chłodne i przejrzyste, jak lód, włosy popielate, uśmiech obojętny i głos podobny do fletu... Ubrana była skromnie — w adamaszek, przybrany długiemi wstążkami, które spływały, jak morskie trawy. Wydawała się obojętną na wszystko, samotną wśród tego tłumu i niepocieszenie smutną, jak blade kwiaty, drzemiące na powierzchni stawów.
Zagrały trąby, goście podążyli do sali, w której zazwyczaj grywano w piłkę, — sala per il giuoco della palla.
Pod niebieskim sklepionym sufitem, usianym w złote gwiazdy, płonęły świece woskowe, w krzyż ustawione. Platformę, przeznaczoną dla orkiestry, zdobiły girlandy lauru i powoju. O godzinie, wyznaczonej przez astrologów, na salę wszedł książę z małżonką, oboje w płaszczach złotolitych. Na piersi księcia błyszczał oprawny w sprzączkę, wspaniały rubin, wzięty ze skarbca Jana Galeasa.
Beatrycze nie była już tak piękną, jak dawniej. Schudła, zmizerniała. Jej płaskie piersi i ruchy żywe, chłopięce raziły przy stanie odmiennym. Książe skinął. Marszałek dworu podniósł laskę, muzyka zagrała, biesiadnicy zajęli miejsca przy stołach.