— Jak zdrowie Waszej Książęcej Mości? — spytała Cecylia-„Zmierzch“, mniej świeża od Lukrecyi-„Jutrzenki“, ale jeszcze bardzo urodziwa, o cerze matowej, złocisto-rudych włosach i oczach przejrzystych, jak fale górskiego jeziora.
Od pewnego czasu książę lubił uskarżać się na zdrowie. Owego dnia nie czuł się gorzej, niż zwykle, przybrał jednak postawę znużoną, westchnął i rzekł:
— Osądź sama, czy mogę być zdrów? Myślę tylko, aby jaknajprędzej połączyć się z moją białą gołąbką.
— O! nie! nie! Niech Wasza Książęca Mość tak nie mówi! — zawołała Cecylia, załamując ręce — to grzech wielki! Jak można tak się odzywać! Gdyby madonna Beatrycze was słyszała!.. Powinniśmy przyjmować z wdzięcznością każdy krzyż, który nam Bóg zsyła.
— Oczywiście — przyznał książę Ludwik — ja też nie szemrzę. Wiem, że Pan Bóg troska się o nas więcej, niż my sami o siebie. Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem będą pocieszeni!
Ujął ręce swoich dwu kochanek i wzniósł oczy do sufitu.
— Niech wam Bóg nagrodzi, żeście nie opuściły biednego wdowca! — mówił ze wzruszeniem.
Otarł łzy i z kieszeni żałobnej szaty wyjął dwa pergaminy. Jeden był aktem, mocą którego książę ofiarował klasztorowi Najświętszej Panny Łaskawej olbrzymie przyległości villi Sforza, w pobliżu Viggevano.
— Zdawało mi się, że Wasza Książęca Mość bardzo lubi te dobra — rzekła hrabinia ze zdziwieniem.
— Czyż człowiek potrzebuje dla siebie tyle przestrzeni?
Domyślając się, że Ludwik zechce znowu wspominać o śmierci, Cecylia położyła mu na ustach swoją różową rączkę.
— A cóż zawiera drugi dokument? — spytała.
Uśmiech opromienił twarz Ludwika.
Odczytał im akt, wymieniający wszystkie ziemie, łąki, lasy, wsie, polowania, stawy i budynki, któremi obdarzał madonnę Lukrecyę Crivelli i swego nieprawego syna Pawła. Ulubiona rezydencya Beatryczy,
Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/125
Ta strona została skorygowana.