Na środku placu ustawiony był stos, długi, wąski, posmarowany dziegciem i siarką, na sam szczyt wiodła ścieżka, ułożona z kamieni; tą drogą mieli kroczyć zakonnicy wśród dwóch słupów ognia.
Franciszkanie, przeciwnicy Savonaroli, przybyli ulicą Vecherechia. Fra Girolamo, w białej jedwabnej sutannie, szedł, niosąc w ręku złoty kielich; fra Domenico przybrany był w szatę szkarłatną.
— Chwalcie Pana na wysokości. — Potężnyś, o Boże, i groźny w Twoim przybytku — śpiewali Dominikanie.
Lud odpowiadał na te pienia, okrzykiem:
„Hosanna! Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pana!“ Wrogowie Savonaroli zajęli połowę Logii, przylegającej do ratusza; w drugiej połowie oddzielonej od tamtej ścianą drewnianą, zasiedli stronnicy Girolama.
Wszystko już było gotowe, pozostało tylko stos podpalić. Tłum krzyczał, ilekroć komisarze, urządzający próbę ognia, wynurzyli się z Palazzo Vecchio. Oto zbliżyli się znowu do fra Domenica, szepnęli mu parę słów na ucho i powrócili do pałacu. Fra Juliano Rondinelli, przeciwnik Girolama, nie ukazywał się jeszcze. Tłum był zniecierpliwiony oczekiwaniem; jedni wyciągali szyję, aby módz lepiej widzieć; inni odmawiali różaniec, inni modlili się głośno, wołając: „O Panie dokaż cudu!
Powietrze było duszne. Grzmot huczał w oddali, rozpalone niebo powlekało się chmurami. Wśród tłumu słychać już było szemrania.
Nagle z po za Palazzo Vecchio, od strony Via Leone rozległ się ryk żałosny. Trzymano tam w podziemiu lwy, których wizerunki były odtworzone w herbie Florencyi. Nie pamiętano o nich wśród przygotowań i upomniały się o codzienną strawę.
Na ryk zwierząt, tłuszcza odpowiedziała ludzkim rykiem — jeszcze groźniejszym.
— Prędzej! Prędzej. W ogień, fra Girolamo! Cudu! Cudu! Cudu!
Savonarola, modlący się przed kielichem ze świętą Hostyą, ocknął się, wstał, podniósł rękę, nakazując milczenie. Ale tłum nie usłuchał go, jak zwykł był czynić. Jakiś głos męski zawołał:
— Stchórzyli!
Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/130
Ta strona została skorygowana.