Wyszedł z pałacu. Na zwodzonym moście Bottiponte, u południowych bram pałacu dogonił go wysłaniec Cezara Borgii, imć Agapito. Ten, w imieniu swego pana, zaproponował mistrzowi posadę „nadwornego inżyniera“, ingegnere ducale, — to samo stanowisko, które Leonard zajmował u ks. Ludwika.
Malarz odpowiedział, że potrzebuje paru dni namysłu. Gdy zbliżał się do swego domu, spostrzegł na ulicy zbiegowisko. Przyspieszył kroku. Na zdruzgotanem skrzydle nowej maszyny latającej, Giovanni, Marek, Salaino i Cezary nieśli kowala Astro, okrwawionego, z twarzą śmiertelnie bladą.
Stało się to, czego mistrz obawiał się: Astro, chcąc wypróbować skrzydeł, wzbił się w powietrze, lecz po kilku poruszeniach maszyny latającej, spadł na ziemię i byłby się zabił, gdyby jedno ze skrzydeł nie uwięzło wśród gałęzi drzewa.
Leonard pomógł swym uczniom przenieść Astra do domu; położono go na łóżku. W chwili gdy artysta pochylił się nad nim, aby opatrzeć jego rany, kowal odzyskał przytomność i patrząc na Leonarda, szepnął błagalnie:
— Mistrzu, przebaczcie!
W pierwszych dniach listopada urządzono wspaniałe festyny na cześć nowonarodzonego księcia. Ludwik XII, po odebraniu przysięgi wierności od mieszkańców Medyolanu i po mianowaniu marszałka Trivulce swoim namiestnikiem w Lombardyi, powrócił do Francyi.
Odprawiono w katedrze nabożeństwo dziękczynne do Ducha Świętego. W mieście zapanował porządek, na pozór przynajmniej; ale lud niecierpiał Trivulca z powodu jego chytrości i okrucieństwa. Stronnicy Ludwika podburzali mieszkańców, rozrzucając obelżywe plakaty przeciw Francuzom. Ci, którzy kilka miesięcy przedtem go zdradzali, obrzucali przekleństwami i drwinami, teraz wspominali go, jak najlepszego monarchę.