— Moje dzieci — powtarzał — bądźcie miłosierni, jak tego wymaga nasz kościół; radzę wam jednak garnąć się raczej do przyjaciół szczęśliwych, niż do nieszczęśliwych, do bogatych raczej, niż do ubogich. Najwyższa sztuka życia polega na tem aby być chytrzejszym od chytrych, nawet w sprawowaniu miłosierdzia“.
Radził odmawiać uprzejmie tym, którzy proszą o pożyczkę.
— Zyskacie na tem podwójnie — mówił — naprzód zatrzymacie pieniądze, a powtóre będziecie mogli drwić z tego, który z was chciał zadrwić. A jeśli traficie na człowieka rozumnego, nabierze dla was szacunku za to, żeście potrafili mu odmówić bez dotknięcia jego miłości własnej. Mądry bierze, głupi daje.
Po trzydziestu latach, słowa te przypomniały się Leonardowi, i myślał, że całe jego życie zadawało kłam zasadom rozsądnego umiarkowania i trzeźwej oszczędności.
Nazajutrz, Leonard wstał bardzo wcześnie i wyszedł z domu, aby rozejrzeć się po wiosce rodzinnej. Oczom jego przedstawiły się te same chaty, te same pola, łany ubogiej pszenicy. Nic tu się nie zmieniło od lat trzydziestu. Malarz podążył ku pogranicznej wiosce Anciano. Pamiętał, że wznoszą się tam ruiny starożytnego zamku Adimari i że w jednej z zapadłych wieżyc mieściła się dawniej wiejska oberża.
Na jej miejscu był dziś dom murowany, biały, a za nim ogród. Pracował w nim jakiś staruszek. Artysta zapytał go, co się stało z oberżą i dowiedział się, że jej właściciel umarł, a spadkobiercy sprzedali ziemię z ruinami bogatemu handlarzowi trzody z Orbianino, który zwalił mury, wybudował nowy dom i zasadził drzewa oliwne i winną latorośl.
Leonard dowiadywał się nie bez powodu o oberżę w Anciano: w niej bowiem ujrzał światło dzienne. U wejścia do małej górskiej wioszczyny, na rozstajnej drodze z Nievole do Prato i Pistole, przed laty pięćdziesięciu istniała osteria. Na szyldzie był napis: Bottigliera —